Polskie filmy dla młodzieży spadły z wysoka, ale teraz mogą powrócić
Polskie kino młodzieżowe po upadku szuka na siebie nowego pomysłu i powoli go znajduje. W naszym kraju powstają kolejne produkcje, które mogą zadowolić tych nietuzinkowych odbiorców.
Nasi twórcy filmów dla młodzieży mieli to „coś” – ale za czasów PRL-u. Trafiali do wyobraźni tego widza, znali jego język. Wiedzieli, co mu pokazać na ekranie, co zaśpiewać. Potem tę zdolność polskie kino straciło i zaczęło odnawiać relację z odbiorcą dopiero niedawno.
Nasi rodzice i dziadkowie widzieli swoje odbicie w urwisach granych przez Filipa Łobodzińskiego w „Podróży za jeden uśmiech” czy ekranizacji „Stawiam na Tolka Banana”. Dali się porwać przygodom Pana Samochodzika w „Wyspie złoczyńców” (reż. Stanisław Jędryka), czyli pierwszej adaptacji powieści Zbigniewa Nienackiego. „Akademia Pana Kleksa” (reż. Krzysztof Gradowski) z Piotrem Fronczewskim wychowała kilka pokoleń odbiorców, a piosenki zna chyba każdy. Późniejsze odsłony, choć nie tak udane, cieszyły się sympatią widzów.
Skończył się PRL, świat przyspieszył, zmienił się sposób finansowania produkcji oraz to, co chcą oglądać dzieci. Nasze filmy zaczęły wyglądać po prostu biednie – nie miały szans w starciu z „Królem Lwem”, „Mulan”, „Aladynem”, „Toy Story”, a później ze „Shrekiem”.
Im mniej powiemy o takich wyrobach jak „Świąteczna przygoda” Dariusza Zawiślaka, tym lepiej. „Tryumf Pana Kleksa” (2001) był zwycięstwem tylko z nazwy, kaleczył fabułę, aktorstwo (Jarosław Jakimowicz grał głównego bohatera) i animację. Nie udało się nawet z produkcją, która miała potencjał, by dotrzeć do współczesnego widza. „Feliks, Net i Nika” wyszło bardzo przeciętnie, choć było adaptacją bardzo popularnych wśród dzieci i młodzieży książek Rafała Kosika.
Dopiero niedawno zaczęło się coś zmieniać. Tomasz Szafrański nakręcił „Klub włóczykijów” i hołdujących „Goonies” „Władców przygód”. Naprawdę wyszedł zaś film Magdaleny Nieć „O psie, który jeździł koleją”. Doceniły go dzieci, docenili rodzice, a nawet część krytyków. Po latach przymiarek i posuchy – prawdziwy sukces.
Wyśmienicie zapowiada się nowa „Akademia Pana Kleksa”. Reżyser Maciej Kawulski postanowił uwspółcześnić opowieść o Ambrożym Kleksie i jego wyjątkowej szkole, zachowując baśniowego ducha literackiego pierwowzoru. Tym razem Pana Kleksa zagra wybitny Tomasz Kot. Film obejrzymy w kinach już 5 stycznia 2024 roku.
Pozostaje trzymać kciuki, by tym razem był to prawdziwy tryumf Pana Kleksa oraz polskiego kina dla dzieci i młodzieży.